sobota, 3 maja 2014

Rozdział 1

Z niecierpliwością czekałam przed sądem. Z mojego czoła spływały krople potu, a głowa buzowała. Czego tak naprawdę chciałam? Nie mam pojęcia. Musiałam zdać się na los, a właściwie to sprawiedliwy wyrok. Tylko czy dla mnie on jest sprawiedliwy? Nie, na pewno nie. Usiadłam na pobliskiej ławce i rozmyślałam. Ile to może trwać? Moi rodzice brali rozwód. Takie sprawy długo się ciągnęły. Za parę miesięcy skończę 18 lat, ale do tego czasu muszę mieć opiekę. Dlaczego właściwie moi rodzice się rozwodzili? Nie wiem. Nigdy nie pytałam, to nie moja sprawa. Wreszcie wyszli z dużego budynku sądowego. Po raz pierwszy od czasu, gdy oznajmili mi, że biorą rozwód, widziałam na ich twarzach uśmiech. Szli ze sobą jak przyjaciele, a nie wrogowie. Mi nie było do śmiechu, dla mnie to było ciężkie. Z resztą nie tylko dla mnie. Podeszłam do mamy i złapałam ją za rękę. Ich twarze nic mi nie mówiły, jakbym widziała je pierwszy raz w życiu. Chciałam w końcu wiedzieć, gdzie będę mieszkać.
- I co?- zapytałam, ale szczerze nie chciałam znać odpowiedzi.
- Sąd przyznał mi opiekę nad tobą, a tatę będziesz odwiedzała w święta, wakacje- wybełkotała.
A więc mama. To oznaczało, że teraz wszystko będzie inne. Za parę dni wyjeżdżam z nią do Londynu. Zostawiam tu 17 lat swojego życia. Przyjaciół, pierwszą miłość, szkołę, wspomnienia. Dosłownie wszystko. Zaczynam całkiem nowe, choć nie wiem czy lepsze życie. Chicago to mój dom, Londyn nie. Byłam pełna współczucie dla mojego taty. Rzuciłam mu się w ramiona i szepnęłam do ucha, że go kocham. Zaczęłam płakać. On chyba próbował ukryć swoje uczucia, ale zawsze był w tym słaby.
- Tak będzie lepiej dla ciebie- powiedział, choć sam liczył na inny wyrok.
- Nie tato, na pewno nie dla mnie- odrzekłam.
Zachowywałam się tak jakbym widziała go ostatni raz w życiu. Jakbym miała go wymazać z mojego nowego życia. Jakby po prostu zniknął.
***
Siedziałam w swoim pokoju. Patrzyłam na niego i przypominałam sobie piękne chwilę z mojego życia. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Przypomniałam sobie mój pierwszy pocałunek, który odbył się przed domem. Zaczęłam się śmiać. To piękne uczucie przerwała mama.
- Harriet, przez Ciebie spóznimy się na samolot!- krzyknęła na cały głos.
- Już schodzę daj mi jeszcze 5 minut.
Z tego co mówiła moja mama ten nowy dom był bardzo duży. 3 łazienki, salon, ogromna kuchnia, 4 pokoje.
Zeszłam na dół i pożegnałam się z tatą. To było długie pożegnanie. Mama pędziła jakby chciała jak najszybciej stąd wyjechać. Jakby chciała tu coś zostawić i o tym już więcej nie myśleć. Nasze relacje nie były najlepsze, tylko dobre. Rozmawiałam z nią jak z mamą, a nie przyjaciółką. Lot był spokojny, bez turbulencji.
 Miasto było zachmurzone, padał deszcz. Przez okno podziwiałam jego uroki. Po paru godzinach siedzenia w samolocie i odprawie miałam dość wszystkiego. Bolała mnie głowa, byłam głodna, spocona i dosyć śpiąca, a przede wszystkim zmęczona. Musiałam jeszcze obejrzeć dom i się rozpakować. Była niedziela rano.
Po raz pierwszy zobaczyłam dom. Był naprawdę duży, a nawet większy z opowiadań mamy. Wszystko działo się tak szybko. Przeprowadzka, rozwód. Patrzyłam na niego jak obrazek.
- Harriet pomóż mi wyciągać te walizki- mojej mamie również udzieliło się zmęczenie.
-Idę- odrzekłam.
***
Obudziłam się następnego dnia, spałam w swoim nowym pokoju. Obok łóżka leżały dwie walizki, z których wystawały tysiące ubrań. Wyciągnęłam z nich zwykłe czarne rurki i jakąś bluzkę. Naprzeciwko łóżka znajdowała się wielką rozsuwana szafa, prawie na cały pokój. O 8.00 zaczynały się zajęcia. Mój pierwszy dzień w nowej szkole. Nie wiedziałam jak mam się tam zachowywać. Bardzo się stresowałam, nawet za bardzo. Weszłam do swojej własnej łazienki i odbyłam zwykłą, poranną toaletę. Po 20 minutach zeszłam na dół, aby zjeść swoje śniadanie. W kuchni zastałam miskę z musli, na której widniała kartka z napisem ''śniadanie''. Mama była już dawno w pracy. Ciekawiło mnie o której wróci. Nie dzwoniłam do niej, bo i tak by nie odebrała. Wyszłam z domu i pokierowałam się w stronę szkoły. Droga trwała jakieś 20 minut. Skierowałam się na mapkę, która widniała przed szkołą. Nikt z niej nie korzystał, a to znaczy, że będzie się rzucało w oczy, że jestem nowa. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Jako pierwsza czekała mnie rozmowa z miłym panem po 40-stce, dyrektorem Tomem Brownem. Usiadłam przed gabinetem i czekałam na swoją kolej.
***
Następnie miły pan podprowadził mnie pod salę 209, w której odbywała się chemia. Pożegnałam się z nim i nabrałam głębokiego oddechu. Weszłam do sali, która była przepełniona uczniami. Chciałam powiedzieć coś madręgo i błystotliwego, ale pani mnie uprzedziła.
- Dzień dobry Harriet, o ile mnie pamięć nie myli.
- Tak, dzień dobry.
- Zajmij wolne miejsce.
Podała mi stertę książek i wskazała miejsce. Miałam usiąść obok jakiegoś bruneta, wyglądał na miłego.
- Hej, jestem Liam - powiedział
- Cześć, Charlie- odpowiedziałam mu.
Rozmawiałam z nim całą lekcję, był miły. Na koniec wrzucił do mojego piórnika kartkę z 9 magicznymi cyferkami. Czas na lunch. Weszłam do ogromnej stołówki i ustawiłam się w kolejce. Miałam takie wrażenie, że każdy na mnie patrzy. Na pewno się myliłam, w końcu to niemożliwe. Wzięłam tackę i pani nałożyła mi jedzenie. Wzrokiem szukałam miejsca, aby usiąść. Zacięłam się na pustym stoliku i postanowiłam, że to tam zjem swój pierwszy lunch w tej szkole. Szłam, ale w pewnym momencie moją drogę zagrodziła mi dziewczyna.
- Nie idz tam.- powiedziała rozkazująco.
- Czemu?- byłam lekko zdziwiona.
- Wytłumaczę Ci, tylko choć ze mną.
- W porządku.
Zaprowadziła mnie do stolika, gdzie siedziała ona i inna dziewczyna.
-Ja jestem Charlie, to jest Naomi.
- Harriet. Czemu nie pozwoliłaś mi tam usiąść?
- Widzisz, wszyscy w szkole wiedzą, że jesteś nowa. Tam siedzą popularsy i bogaci. Gdy pojawia się ktoś nowy szykują nowy stolik i się nabijają.
- Dlaczego to zrobiłaś
- Wydajesz się normalna.
-Dziękuje.
W tamtym momencie do Charlie podszedł Liam i pocałował ją w policzek. Liam miał dziewczynę? Po co dał mi swój telefon? Może z grzeczności? Nie wiem.
- Harriet to jest..- Liam jej urwał.
- My się już znamy- powiedział uśmiechając się.
Następne minuty rozmawiałam z Naomi i Charlie. Były miłe. Można powiedzieć, że już mam nowe znajome. Zaproponowały mi, że oprowadzą mnie po szkole. Ucieszyłam się z proponowanej pomocy, w końcu nie znałam zakamarków tej szkoły.
Było już pózno, a ja musiałam wrócić do domu na pieszo. Padał deszcz. No trudno. Szłam nieznaną mi ulicą. Nagle poczułam na sobie spojrzenie.
- Podwieść Cię gdzieś?- zaproponował blondyn siedzący w samochodzie.
- Nie dzięki- odpowiedziałam. Nie liczyłam na jego litość.
- Daj spokój, nie jestem seryjnym mordercą, po prostu proponuję pomoc- zaśmiał się.
-No dobrze- załam się namówić, uległam mu.
Po 10 minutach byłam w domu. Ja byłam raczej cicha, on cały czas żartował. Nawet nie wymieniliśmy numerów telefonu, ale cóż i tak nasza znajomość by pewnie nie przetrwała.
Weszłam do domu. Nie zastałam w nim mamy.Zerknęłam na swój telefon, miałam jedną nieodebraną wiadomość. Nie chciałam na nią patrzeć, ale i tak  nie miałam dziś do roboty. Nudziło mi się.
-Przyjdziesz do mnie Harriet? ~ Charlie.
- Wyślij adres. ~ Harriet
Nie miałam na to ochoty, ale potrzebowałam nowej przyjazni, albo chociaż znajomości. Charlie była fajna, Naomi też.
Założyłam na siebie zwykłe rurki i T-Shirt. Gdy szłam czekał mnie wybór. Miałam do wyboru dwie dróżki, wybrałam tą bardziej prawidłową. Pozory czasami mylą. Zgubiłam się.
- Cześć mała- powiedział jakiś chłopak.- Co tu robisz? Sama? Jest pózno.
- Zgubiłam się- bałam się.
Podszedł do mnie i przycisnął mnie do muru. Ręką przejechał po moim udzie.
- Albo pójdziesz do mnie i będziesz grzeczna, albo..- nieskończył
- Zostaw mnie- płakałam.
- Styles ogarnij się- powiedział ktoś trzeci.
- Lou nie wtrącaj się- krzyknął.
- I co? Zamierzasz się mścić na tej dziewczynie? Za to że masz cholerne długi? Harry chodz, będziesz żałować.
- Dobra- Harry poszedł w cień Louisa, bo chyba tak miał na imię.
- Uważaj na siebie- powiedział i tyle go widziałam.
Jak na pierwszy dzień to było za dużo wrażeń. Byłam przerażona tym co się przed chwilą stało. Prędko wróciłam do domu i wzięłam prysznic. Następnie położyłam się w łóżku. Mam i wrogów i przyajciół, bałam się Harrego Stylesa.









Uwaga! :)

Posty będą dodawane w środy i niedzielę :).